Chwycił ją mocno, przyciągając do siebie. Jej łzy pomieszane z makijażem spływały brudno-szarymi rzeczkami po jego nagiej klatce piersiowej, a ciepły oddech wydawał się zostawiać kropelki pary wodnej na jego ciele. Szlochała, wbijając swoje paznokcie w wystąjace żebra Gabriela. Przygryzł swoje pełne usta. Wiedział że nie powinien był tego robić, a jednak pokusiło go. Czemu w ogóle cokolwiek zaczynał!? Powstrzymywał dłonie od drżenia z zimna i zdenerwowania. Chciał ją objąć mocniej, ale bał się, że ją wystraszy. Zawsze coś musiał popsuć, nie tak powiedzieć, pomyśleć! Czuł słoną wodę cieknącą po jego brzuchu i swoją krew płynącą spod wbitych w jego plecy paznokci Lucy. Jak miał ją pocieszyć, uspokoić? Zimno ogarnęło cały pokój, a ich oddechy wznosiły się ku górze w postaci obłoczków pary. Powinien zamknąć okno? Mogłaby pomyśleć, że jest przytoczony sytuacją i chce przerwać kontakt. Pocałować dziewczynę? Może byłoby to zbyt śmiałe i nieodpowiednie w stosunku do sytuacji. Położyć ją na łóżku? A gdyby pomyślała, że chce zrobić to po raz drugi? Jej rozpędzone myśli zostałyby z powrotem popchnięte w kierunku owej strasznej nocy i sporóbowałaby uciec lub bóg wie co... Oddech Lucy Hale uspokoił się nieco, a nacisk paznokci na skórę chłopaka zelżał. Czuł się winny tej sytuacji. Czuł się winny takiemu obrotowi zdarzeń. Czuł się winny tamtej nocy. Odsunął się troszeczkę, schylając się do poziomu jej zapłakanych, błękitnych oczu. Zwilżył usta szybkim przejechaniem języka, który swoją drogą, wydawał mu się teraz kawałkiem wosku. Drżace usta nastolatki wskazywały na to, że wyczekiwała jego słów. Oddychając ciężko, wpatrywał się w nią szarymi oczyma. Stali tak kilka minut, a Gabe wiedział, że to jego ruch jest tak wyczekiwany. Nachylił się, dotykając ustami połowy ust Lucy Hale. Zgubił się.
- Już nigdy więcej - wyszeptał jej w policzek. Poczuł smród papierosów wydobywający się z jego ust. Poczuł zażenowanie i wstyd. Jak uciec, jak wrócić, jak iść dalej? Tak trudno przychodzi życie, po tylu latach pustej, wyzutej egzystencji. Tak ciężko przychodzą własne decyzje, bez pomocy jakiejkolwiek siły wyższej. To nie było takie łatwe jak kiedyś myślał. Jego ówczesne słowa wydały mu się tak głupie i naiwne. Plecy bolały go od nachylania się, głowa od wszechobecego w pokoju chłodu, a serce od własnej nieudolności, nie był jednak w stanie zmienić czegokolwiek. Czekał na reakcje Lucy, tej która otworzyła mu oczy i rozdzierała serce.
by Heather - Land of Grafic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz