Nie wiedzieć czemu poszedł za dziewczyną. Choć nazwała go kujonem i powstrzymała przed ostatecznym ciosem który miał wybić Bannerowi nienaturalnie krzywego siekacza i zakończyć wyłudzanie pieniędzy przez wyżej wymienionego, stwierdził że nie ma większych przeciwwskazań i może za nią podążyć. Szatynka nazywała się Lucy Hale i była czarną owcą jego klasy. Większość osób po prostu się jej bała. Poprawił przekrzywione okulary i otarł ręką twarz. Krew nadal leciała mu z nosa, blondyn musiał zadać dość mocny cios, ale uszkodzić nieprzystosowanego do starć Storma nie było wcale trudno. Z powrotem skierował myśli n o czarnowłosą nastolatkę idącą przed nim. Starał się odszukać w pamięci to co o niej słyszał. Nie lubił wierzyć plotkom i pomówieniom, ale najczęściej rzucane na jej temat komentarze były dość, żeby łagodnie nazwać, nieprzychylne. Miał świadomość że opinie o sprawach kontrowersyjnych, takich na przykład jak panna Hale, mogą być subiektywne, ale przydomki 'suka', 'ćpunka', 'satanistka,', lub 'wredna suka' nie brały się przecież z nikąd. Lecz z drugiej strony, w towarzystwie w którym obracała się dziewczyna, zapewne zwany był 'lizodupem', 'cwelem' czy 'fagasem', a to, obiektywnie patrząc, dalekie było od rzeczywistości. Zacisnął szczęki jak zawsze kiedy się zastanawiał. Czasy kiedy ludzie udawający mądrzejszych od innych wmawiali gawiedzi że istnieje tyle prawd ile opinii na ich temat, a jak powszechnie wiadomo, jest to zupełną bzdurą. Więc co powinien o niej myśleć? Nim się zorientował byli na korytarzu. Odetchnął i niezbyt inteligentnie zapytał;
- Gdzie idziemy? - głos miał nieco zachrypły, bądź co bądź, chwilę go nie używał. Obróciła się i posyłając mu ironiczne spojrzenie , jakby zapytał się ile cyfr po przecinku ma liczba pi.
- Do piguły,a co myślałeś? - rzuciła. Jako że pytanie było retoryczne, umilkł z powrotem. Co teraz? Historia? Najprawdopodobniej się spóźnią, ale tego dnia mieli przerabiać temat który znał już niemal na pamięć, nie straci za dużo. Znaleźli się na parterze, gdzie przez niedomknięte drzwi gabinetu pielęgniarki, słychać było jakąś niewyraźną melodie z porannej playlisty. Weszliśmy bez słowa.
- Puka się - warknęła zirytowana pani Tomson, widząc dwójkę szesnastolatków.
- Ale nie takie stare - mruknęła pod nosem niebieskooka. Starsza kobieta zmierzyła ich wzrokiem.
- Co, obity chłoptaś? Czekaj, dam ci jakąś chusteczkę, wielkie halo o nie wiadomo co - zaczęła narzekać na młodzież, a po całym wywodzie o jej niestabilności i wyznaniu nienadającym się nawet do opery mydlane, wcisnęła mu kawał papieru i odesłała za drzwi, dorzucając jeszcze świstek usprawiedliwiający spóźnienie. Gabriel pomyślał że kultura nakazuje podziękować, nawet jeśli Hale nie zrobiła nic... właściwie nic. Tuż przed salą na której drzwiach wisiał plakat zachęcający do wzięcia udziały w konkursie historycznym na temat wojny secesyjnej, wyprzedził ją i powiedział;
- Dzięki Lucy... - widocznie nie spodziewała się czegokolwiek z jego strony.
- Eee, spoko... - odrzekła pytającym tonem.
- Gabe - przedstawił się i otworzył jej drzwi.
by Heather - Land of Grafic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz