sobota, 31 października 2015

Gabe

Chociaż kolejne lekcje były równie bezużyteczne co chemia, to nie miałby zamiaru się zerwać gdyby nie impuls. Nastolatek nie wierzył w takie rzeczy, jak i w wiele innych. W tym momencie poczuł jednak wielką ochotę by z nią pójść. Nie dla tego że była ładna, ani dla tego że przed chwilą proponowała mu seks i narkotyki, ale tak, o, po prostu. Zdziwiło go to, a pragnienie by ójść za tym ciekawym impulsem przezwyciężyło argument jakim było kolejne pięć lekcji.
- Więc gdzie pójdziemy? - zapytał brunet, zamykając szafkę i nieco ostentacyjnie zarzucając plecak. Lucy Hale posłała mu najbardziej czarujący uśmiech jaki widział u dziewczyny. Gabriel przez chwilę nawet pomyślał że jest on pozbawiony ironii, ale szybko odrzucił tą teorie. Zaczęła iść, prowadząc go po szkole bez słowa. Przypomniał mu się raczej mniej typowy niż zwykle poranek. Czemu akurat jego Patric zapytał o pieniądze? I czemu Lucy Hale odprowadziła go do pani Tomson? Przez chwilę pomyślał o czarnym kocie, ale przecież nie stało się nic złego. Naraz to, myśl o jakimkolwiek zabobonnie ustalonym przez gatunek koci przeznaczeniu, wydała mu się tak infantylna, że skarcił się w myślach. Tymczasem szatynka wyszła już ze szkoły i nim się spostrzegł, szli żwawym krokiem w jakimś, tylko jej znanym kierunku. Gabriel czuł się niepoinformowany, jakgdyby schodził w głąb jaskini, zapominając o wzięciu jakiejkolwiek mapy, jak jakiś. pożal się boże, turysta z Czech.
- Gdzie idziemy? - zorientował się że zadał to samo pytanie już drugi raz w ciągu kilku godizn, w dodatku tej samej osobie. Dziewczyna jednak, nie usłyszała, alo celowo zignorowała jego zapytanie. Zaczęła grzebać w swojej dość zużytej torbie i niedbale zapytała;
- Faje? - z początku nie wiedział co właściwie do niego powiedziała, kiedy jednak wyciągnęła do połowy wypaloną już paczkę papierosów niewiadomej marki, skrzywił się lekko.
- Nie palę - wzruszyła ramionami, wsadzając jednego papierosa do ust.
- Nie będę cie namawiać, więcej dla mnie cnotko - jej wypowiedź wydała mu się urwana, jakby miała dodać coś jeszcze, jakieś przekleństwo, zdanie podkreślające jego niemrawość dobitniej niż łagodne 'cnotko',  lecz z niewiadomych przyczyn, nie wypowiedziała mu. Nie nadinterpretujmy, pewnie to tylko przez te emocje. Nadal nie był pewien czemu się zgodził. Powietrze ostatnich dni września otaczało go zewsząd. Liście już zaczynały przybierać bardziej stosowne do tej pory roku barwy, i wszystko wyglądało dość ładnie, ktoś mógłby rzec, inspirująco. Kiedy chmurka dymu wydmuchanego przez dziewczynę wdarła mu się do płuc, zapytał;
- Daleko jeszcze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

by Heather - Land of Grafic