czwartek, 7 stycznia 2016

Gabe



Kiedy zabrali go do gabinetu dyrektora wiedział że ma przewalone. Siedział spięty, uparcie wpatrując się w oczy Indianina wgapiającego się w amerykańskich kolonistów ze zdziwieniem wypisanym na czerwonej twarzy. Wiedział ,że zza szerokich jak denka od butelek okularów, patrzy na niego panna Amy, z satysfakcją wypisaną na umalowanej twarzy. Ohoho, pani psycholog straciła kontrolę, co? Kątem oka dostrzegł jej sadystyczny uśmieszek, co ostatecznie potwierdziło jego obawy. Jak tylko Susan się dowie… Ciekawe czy już poinformowali jego rodziców. Haha, właściwie tylko matkę, od kilku lat nie dawała ojcu dojść do głosu w sprawach dotyczących Gabe’a.  Nie rozśmieszyło go to w najmniejszym stopniu. W ogóle to chyba trochę przykre, jakby tak na to spojrzeć.
- Nie myśl że ci się upiecze mały szczwany… - zaczęła blondynka, jednak zaraz umilkła. Gabe zorientował się czemu, kiedy usłyszał wchodzącego Andersona, odwrócił więc wzrok od rdzennego Amerykanina. Lucie Hale widocznie się uspokoiła, bo miała swoją typową cwaniacką minę, a gdy popatrzyła się na Storm’a, puściła mu łobuzersko oko. Co chciała mu tym zasygnalizować? Że już jest z nią w porządku? Że ma zamiar się z tego wykpić? A może że ma zamiar zacząć urządzać sobie darmową rozrywkę, dając upust negatywnym emocjom pyskując nauczycielom? Po chwili słysząc jej wymianę zdań z panem dyrektorem, Gabriel pomyślał że raczej to drugie. Choć dziewczyna miała racje, bo teoretycznie nie było żadnych dowodów na to że to właśnie ona, Lucie Hale, dała narkotyki pannie Amy. Starszy mężczyzna zaczął mówić do niego, ale w pół zdania wcięła mu się nastolatka o czarnych zmierzwionych włosach.
- Ale z ciebie chuj. Poprawczak?! Co jeszcze wymyślisz? Więzienie? Ośrodek psychiatryczny? – powiedziała to widocznie zbyt wyzywająco, bo dotychczas opanowany nauczyciel wybuchł, nazywając nastolatkę ‘niewychowaną suką’. Gabe wbił się w fotel słysząc słowa Andersona. Panna Amy z zacieszem na wymalowanej mordzie, była niezwykle usatysfakcjonowana sytuacją. Wyszło szydlo z wora. Mężczyzna z powrotem zwrócił się do chłopaka. Ten przełknął rosnącą gule w gardle i postarał się wyprostować, by nie wyglądać na tak przestraszonego sytuacją. Pierwszy raz w takiej sprawie u dyrka. Ale właściwie, to on nic nie zrobił. Nic a nic mu nie mogą udowodnić! To psycholożka, ta pokręcona blondyna ,rzuciła się na uczennice, z tego się nie wyplącze! Może nawet powinien spróbować wybronić Lucy Hale? Najpierw jednak powinien wysłuchać co ma do powiedzenia pan Stephen. Nie zwrócił uwagi na cały wstęp o tym, jak bardzo Anderson był zdziwiony i zawiedziony postawą tak wzorowego ucznia jak Gabriel, ale kiedy zaczął słyszeć oskarżenia, skupił się na wywodzie dyra.
- … w każdym razie panna Amy, nie dość że została pokrzywdzona przez zażycie narkotyku, to na dodatek została pobita! I to przez kogo! Doprawdy nie spodziewałem się tego po tobie- tu mężczyzna zrobił celową pauzę, by Gabe mógł się ‘wciąć’ i zacząć swoją przemowę.
- Ależ proszę pana, ja wcale nie pobiłem panny Amy – zaczął chłopak pewnie, z lekkim uśmiechem ironii wypisanym na pełnych ustach. Anderson zbaraniał. Nie spodziewał się chyba i tego.
- Proszę cie, Gabrielu, nie bądź równie bezczelny co… - pani psycholog przypatrująca się całej wyglądała na nie tylko zaskoczoną, ale również wysoce niezadowoloną. Czując się coraz pewniej, Gabe popatrzył na nią wyzywająco, zamiast spróbować nawiązać kontakt wzrokowy ze zdezorientowanym panem Stephenem. Ona też jest żałosnym ,małym ,kłamliwym człowiekiem.
- Nie jestem bezczelny – z uśmieszkiem, nie spuszczał wzroku z panny Amy – ponieważ proszę pana, nie wiem czy pan wie, ale nasza droga pani psycholog od zeszłego tygodnia ma z nami, że tak się wyrażę, ‘na pieńku’ – wycedził.
- Mów jaśniej Gabrielu – brunet wiedział że dyro marszczy teraz swoje krzaczaste brwi, próbując odgadnąć co zamierza Storm. A on zamierzał zupełnie zmienić przebieg rozmowy.
- Otóż w tamtym tygodniu, wraz z Lucy obkleiliśmy gabinet panny Amy pewnymi, hmm… sprośnymi plakatami. Nim pan to skomentuje, chciałbym jedynie dodać że zostaliśmy za to już ukarani, a sam wybryk był nikomu niezagrażającym czynem. Wracając jednak do głównego wątku… Nie wiem czy pan wie, ale dziś rano Lucy była dość przybita. Miałem właśnie zamiar do niej podejść, gdy nagle, ni stąd ni z owąd zjawiła się panna Amy. Była wściekła, rzuciła się na zdezorientowaną Lucy, proszę pana, ja nie wiedziałem co robić – teatralna przerwa była zbędna, bo Anderson gapił się bezmyślnie na jego usta, nie wierząc w to co słyszy. Gabriel za to, hamując rosnący na jego ustach uśmieszek, kontynuował- Chwyciła biedną Lucy za sweter, i, ona się zamachnęła, chciała ją uderzyć – celowo przeszedł z ‘panna’ na ‘ona’, przerzucając się na tryb bardziej oskarżycielski – nie chciałem żeby ja biła, a Lucy była taka przerażona. Odparowałem jej cios, odruchowo, a ona upadła. Zabrałem Lucy gdzieś indziej, bałem się że ona znowu spróbuje ją uderzyć… - spojrzał z powrotem na dyrektora, starając się nie uśmiechać.


sorki, taki chamski kombinator c;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

by Heather - Land of Grafic