To był chyba jeden z najdziwniejszych i najbardziej przełomowych weekendów w jej życiu, przez co Lucy z trwogą dopiero o 22 zauważyła że idzie do szkoły. Odechciało jej się żyć i zastanowiła się co zrobić żeby nie iść. Fakt, mogłaby po prostu nie iść, ale czuła że powinna.
Żeby jak najbardziej opóźnić poniedziałek, poszła spać dopiero o 4. Niestety, dzień nadszedł jak każdy inny i nim się spostrzegła, szła już chodnikiem popalając papierosa i stukając ciężkimi butami. Od sobotniego poranka nie rozmawiała z Gabe'm. Nie dzwonili, ani nie pisali. Przeważnie rozmawiali tylko w szkole lub poza nią, a sms był u nich rzadkością, jednak teraz czuła między nimi dziwne napięcie. Gdyby nie to że Gabe wiedział o wszystkim, nie zajmowałaby się tym.W zasadzie nie znali się długo, nie była do niego przywiązana, więc odtrącając go tak jak każdego, po prostu mogłaby go olać. Nie było jednak takiej opcji, nie w tym przypadku. Nie chciała go olewać. W sumie nawet jest spoko...
W uszach brzmiało jej The Hills, ale idąc do szkoły nie skupiała się na muzyce. Jej myśli co chwilę wracały do tego zdarzenia. Czy to była jej wina? Sprowokowała go? Chcąc odepchnąć od tego myśli zaczęła oglądać przejeżdżające samochody. Liczyła je, zapamiętywała marki, ale jej starania poszły się jebać w las.
''Pchnięcia stawały się coraz mocniejsze...Silny przeszywający ból...Długie paznokcie chłopaka rozrywają jej skórę'' Kurwa, LUCY! Przestań o tym myśleć!
- Cześć Lu. Jak po imprezie? Widziałam jak wybiegłaś z płaczem. Może powinnaś odstawić co nieco. - zaszokowana Lucy spojrzała na Lexi, która wyrosła obok niej zupełnie z dupy. Była już pod szkołą, ale nawet tego nie zauważyła. Jedna słuchawka opadła jej na ramię. Szatynka patrzyła przez chwilę na różowowłosą, następnie przerzuciła wzrok na uczniów ją otaczających. Poczuła strach. Strach tak głęboki, że zabrakło jej tchu. Strach przed tymi ludźmi. Bała się że coś jej zrobią, jak tamten chłopak. Wielkimi oczami spojrzała jeszcze raz na Lex i puściła sie biegiem za w przeciwnym kierunku. Okrążyła szkołę i usiadła na pustych trybunach przy boisku do baseball'a. Trzęsły jej się dłonie, nie wiedziała co się dzieje. Przecież wczoraj nie bałam się ludzi? Co się dzieje? Odgarnęła włosy i spojrzała za siebie. Wszędzie było pusto, nikt za nią nie szedł, nie próbował jej skrzywdzić, mimo to zdecydowała, że wejdzie do szkoły tylnym wejściem. Poczekała jednak aż dzwonek zadzwoni, a większość osób powinna wejść do klas i dopiero wtedy podniosła się. Wolnym krokiem przechodziła korytarze, zapukała cicho do klasy i z głębokim wdechem weszła do klasy. Wszystkie pary oczu zwróciły się ku niej, przez co miała ochotę się skulić. Przełknęła ślinę i usiadła w ostatniej ławce.
- Miło że przyszłaś do szkoły. - skwitowała nauczycielka angielskiego. Przebiła ją wzrokiem spodziewając się ataku z jej strony, jednak Lucy milczała. Nie odezwała się przez całą lekcję, skubała jedynie rękaw swetra. Czuła jak co jakiś czas zerka na nią Gabe, jednak gdy na niego patrzyła, odwracał wzrok. Przez pierwsze trzy lekcje Lucy milczała, przemykała sie po korytarzach jak duch i wzdrygała się kiedy dotknęła kogokolwiek. Nauczyciele patrzyli na nią dziwnie, a uczniowie, na czwartej przerwie wymijali ją szerokim łukiem.
Stała z zawieszoną głową i założonymi rękami, opierając się o ścianę, gdy podszedł do niej Gabe. Przez chwilę patrzyli się w oczy, jednak Lucy zaraz spuściła wzrok nie mając siły na przepychanki, usprawiedliwienia, czy docinki. Chłopak po prostu obok niej stał, wyraźnie zastanawiając się co powinien powiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz