poniedziałek, 21 marca 2016

Gabe

Nie chciał na nią spojrzeć. Nastrój i zapał uciekły z niego chwilę wcześniej ,pozostawiając po sobie ewidentną niechęć do odbycia stosunku. Ulotna chwila rozpłynęła się nie wiedzieć gdzie, i choć sytuacja wydawała się być 'opanowana' to nadal nie mógł pozbyć się tej kiełkującej w głowie potrzebie spróbowania czegoś mocniejszego. Ręka nastolatki powędrowała pod koc którym go okryła. Gabriel wolał wrócić do pokoju, i zasnąć razem w jednym łóżku, bez seksu, tak jak już im się to zdażyło. Gdy jednak dziewczyna zaczęła szukać dłonią jego bokserek, wiedział że nastąpiło 'man gotta do, what a man gotta do'. Młodzieńczy umysł był już pewny tej decyzji, gdy Lucy Hale dotknęła jego członka przez materiał. Jako mężczyzna musiał przejąć kontrolę, i ogółem być górą, tak to się przecież zwykle dzieje. Gabriel położył się więc, rozchylając koc, i kładąc się na plecach. Było zimno, ale udawał że wcale tego nie czuję. Przywołał na swą twarz zawadiacki uśmieszek i pewnie zsunął spodnie i majtki Lucy Hale. Zsunęła je do końca, odsłaniając przed chłopakiem jeszcze więcej niż wcześniej. Pochyliła się nad nim, ściągając przy tym również koszulkę. Jedną z jej kształtnych piersi Gabe natychmiast pocałował, równocześnie obejmując pośladki długimi palcami. Czarnowłosa przyciskała jego męskość, a przyjemne uczucie mówiło Stormowi że zaraz nie wytrzyma. Znowu ich usta się złączyły. Nastolatek miał głęboko gdzieś czy ktoś ich zobaczy, usłyszy, to że było cholernie zimno, czy to, że zaraz miał zacząć padać śnieg. Kontynuować mogli w domu. Białowłosy przesunął jedną dłoń w stronę 'tego miejsca' Lucy i bez ostrzeżenia go dotknął. Westchnęła w jego usta, ale zaraz podjęła inicjatywę. Zniżyła biodra, i zaczęła ocierać dolne części ciała o erekcję chłopaka. Storm zaczął jeszcze bardziej pogłębiać pocałunek, a ręce zaciskał na tyłku dziewczyny. Zaczęła cicho pojękiwać, co w głupi sposób pobudziło Gabe'a jeszcze bardziej. W końcu sięgnął ręką do swoich lędźwi i ściągnął pośpiesznie napięte bokserki, jak najszybciej chcąc poczuć ciepło dziewczyny. Wszedł w nią niezbyt głęboko, lecz dziewczyna szybko stęknęła 'głębiej' i wszedł w nią cały. Wtedy to zorientował się że to jego pierwszy raz. Skończył być prawiczkiem na własnym dachu, z dziewczyną którą znał ledwo kilka miesięcy.

niedziela, 20 marca 2016

Lucy

Siedziała wpatrzona w okno w którym przed chwilą zniknął Gabe. Poczuła łzy napływające jej do oczu. Czemu do cholery płacze? Co takiego zrobiłam? Przełknęła słony płyny i drżącą ręką sięgnęła po koszulkę i bluzę. Przeciągnęła przez nią głowę i podeszła do okna. Zobaczyła lecący dym i postanowiła wyjść do chłopaka. Zanim wgramoliła się na dach i usiadła obok Gaba, wzięła koc. Był w samych bokserkach, a była  zima.
- Zmarzniesz. - stwierdziła opatulając go . Spojrzał na nią smutno, przepraszał wzrokiem. - Jeśli nie byłeś gotowy, zrozumiem...
Prychnął i zacisnął usta. Wypuścił dym przez nos, spoglądając w dal. Lucy milczała. Pozwoliła by ta chwila trwała dłużej, chociaż wierciła ją od środka. Nie lubiła ciszy, wolała paplać bez sensu niż wsłuchiwać się w to głuche nic.
- Przypomniała mi się tamta noc. - powiedział cicho. Zmarszczyła brwi, spojrzała na niego zaskoczona. - Jak sobie z tym radzisz?
- Gabe, to przecież nie była twoja wina. Nie obwiniaj sie...
- Nie o to chodzi! - mruknął i okrył się kocem szczelniej.
- Tylko o co? O to że jestem brudna? Wykorzystana?! O to ci chodzi? - głos jej zadrżał. Mentalnie powstrzymała łzy i patrzyła hardo w profil chłopaka. Ten spojrzał na nią przerażony.
- Nie! Lucy! To nie tak! - wykrzyknął. Mogłaby przysiąc że słyszało to pół osiedla, ale była ciemno, nikt nie wypatrzy dwójki nastolatków na dachu, ukrytych za drzewem.
- A jak? Wytłumacz mi...
- Boję się że zrobię to samo... - wymamrotał. Zachłystnęła się powietrzem, ciepła para wyleciała z jej ust.
- Żartujesz? Przecież ten koleś był świrem... Gabe, to faktycznie było dla mnie trudne, ale pomyślałam o tym, jak o normalnym seksie. Przekonałam własne myśli, że to był po prostu mocniejszy seks. Że niczym się nie różnił.
- Nie wierze że tak łatwo ci to przyszło. - zaśmiał się jakby usłyszał żart o martwych płodach. Zaśmiała się razem z nim. Ten niemy żart o martwych płodach był zabawny jak widać.
- Bo nie przyszło. Ale się udało. To chyba ważne. - powiedziała i przysunęła się bliżej. Położyła mu głowę na ramieniu.
- Trochę zepsułeś nastrój. - zażartowała. Zachichotał zapalając kolejnego papierosa.
- Fakt, spierdoliłem po całości.
- Możemy powtórzyć...


#dialogi #maszszansenaodkupienie #pozdrawiammameitate

sobota, 19 marca 2016

Gabe

Pełne usta złożyły kolejny pocałunek na rozpalonym, bladym ciele Lucy. Nieznane wcześniej odczucia rozgrzewały jego lędźwia, w nieodkryty jeszcze sposób. Jak w platońskiej teorii o anamnezji, nastolatek zdawał się przypominać sobie coś, o czym nie miał prawa wiedzieć. Dłonie same szukały odpowiednich miejsc, umysł krzyczał szybciej, więcej, głośniej. Upojne uczucie, mówiące mu że zaraz odpłynie gdzieś daleko. Jej zgrabne palce były tuż koło jego kręconych włosów łonowych, i już, już miały sięgnąć po męskość, Gabriela, gdy on... Zupełnie odrzucając galopujące ku euforycznym szczytom zdażenia, oderwał się od dziewczyny, upadając na podłogę. Nieprzyjemna świadomość, wdarła się, ściągając rozanielone myśli głęboko w dół. Zimno wdzierające się do pokoju od strony okna uderzyło niespodziewanie w jego niedosuszone ciało. Zamrugał kilka razy w szoku. Niebieskie oczy w których widać było wyraźne pytanie, spojrzały na niego z góry. Jak jeszcze nie osiągnięty cel, gdzieś daleko, jeszcze realny, ale oddalający się z każdą sekundą bezczynności. Klatka piersiowa nastolatka opadała i wznosiła się szybko. Chłopak przypomniał sobie, och, jak mógłby zapomnieć. W jego głowie, już wznoszącej się ponad chmury, jak błyskawica przecinająca spokojne, rozgwieżdżone niebo, zaiskrzyło wspomnienie. Tamtego wieczoru, ktoś ją wziął. Jej piękne, niebieskie oczy, przerażone i zapłakane, jej umysł, wystraszony i zdziczały. Co za idiotyczna myśl! To nie był on, to nie była jego wina! Czemu czyjś grzeszny czyn miałby przeszkodzić im... Ale nie chciał, tak bardzo nie chciał by czegokolwiek żałowała.
- Gabe? - pytający głos Lucy, rozognił złość na samego siebie. Gdzie podziała się jego logika, chłodne i opanowane myślenie prowadzące do najlepszych możliwych odpcji?! Wiedział że mógłby wrócić do niej, udać że był to żart, przypadek, dokończyć to, a potem jeszcze raz, może jeszcze wiele razy, być dyrygentem na nocnym koncercie jej miłosnych uniesien, ale nie zrobił tego. Wstał milczący, świadomy że wzrok Lucy śledzi każdy jego ruch. Jego mięśnie przeszedł dreszcz.
- Przepraszam - powiedział, pewnie nadając głosowi jak najspokojniejszy ton. Wziął jednego z papierosów leżących jeszcze na biórku, chwycił jeszcze zapalniczkę, po czym oparł dłoń o framugę okna. Zmusił się by nie spojrzeć na nią i wyszedł na dach. Było tam jeszcze zimniej niż w pokoju. Pstryknął kilka razy zapalniczką, po czym przystawił końcówkę papierosa do płomienia tańczącego w nocnym powietrzu. Dym papierosowy w jego płucach wydał się niewystarczający. Pomyślał o tabletkach na uspokojenie, ale wiedział że nawet one, zawet całe pudełko, to było za mało. Serce nie da się tak łatwo okiełznać. Zaciągnął się, w cichym zastanowieniu. Usłyszał odgłos przesuwanej kołdry i zacisnął zęby. A mogło być tak pięknie. Co powinien teraz zrobić? Cała ta wolność o której myślał jeszcze przed paroma chwilami wydała się niczym w porównaniu z tym. Nikt, nigdy, nie powiedział jak sobie z czymś takim radzić! Szybki oddech, gorąco, rozchwianie emocjonalne! Jak radziła z tym sobie ona? Czy powinien jutro zaprosić kogoś na imprezę i po prostu się nawalić? Czy tak byłoby najlepiej? Poczuć jak substancja rozchodząca się w twoim krwiobiegu rozwiązuje wszystkie problemy?




Lucy

- Nieźle. - uśmiechnęła się Lu, chociaż jej wzrok wcale nie skupiał się na białej czuprynie chłopaka. Posunęła wzrok w dół, po klatce piersiowej, która jak na kujona była całkiem dobrze zarysowana. Chłopak zorientował się gdzie dziewczyna się patrzy i przybrał pozę zawstydzonej dziewczyny.
- O nie! Wstydzę się. - zażartował. Lucy spojrzała na niego błagalnie, a po chwili zaśmiała się.
- A tak całkiem, całkiem serio... - czarnowłosa wstała z łóżka i zapaliła fajka. Podeszła do niego i dmuchnęła w niego dymem. - Wyglądasz cholernie seksownie.
- Wiem. Też tak uważam. Sam bym siebie przeleciał. - stwierdził skromnie i wziął od niej papierosa.
- Czy to aluzja? - spytała unosząc brew zalotnie. Wzruszył ramionami, a Lucy nie mogła uwierzyć własnym oczom.
Ten niepozorny chłopak, cicha mysz w klasie, bez dziewczyny czy przyjaciół, teraz zaprasza ją na seks po tym jak najarają się malboro i wypiją domowy barek. Pamiętała gdy nie chciał zapalić pierwszego papierosa, albo obawiał się dowcipu szkolnego. Teraz był to inny człowiek. Dobry czy zły, to było bez znaczenia.
- Rozważę... - Lu udała że się zastanawia, zaciągnęła się i odłożyła papierosa do szklanki po soku. Spojrzała chłopakowi prosto w oczy i uśmiechnęła się. Zarzuciła mu ręce na ramiona i pocałowała go mocno. Gabe odwzajemnił pocałunek i objął ją w pasie. Poprowadziła go do łóżka, pchnęła na materac i zaśmiała się głośno. Chyląc się nad nim całowała go czule w szyję i obojczyki. Jego ręce powędrowały pod jej Tshirt i zaczęły powoli zdejmować. Gdy jej koszulka była już na podłodze, chłopak wylądował na górze i wędrował dłońmi po jej udach. Całowała go namiętnie, przeczesując jego włosy palcami. Rozpiął jej rozporek i zaczął powoli zsuwać czarne dżinsy z jej nóg. Całował ją po szyi, ramionach, schodząc niżej do piersi.
Westchnęła głośno, przypominając sobie wszystkich facetów z jakimi spała. Jej pierwszy raz gdy miała 13 lat, z tymi wszystkimi straymi facetami w klubach. Pomyślała o Pattym. Nawet on nie całował jej tak jak robił to teraz Gabe. Uśmiechnęła się do siebie i pocałowała chłopaka jeszcze raz.
Jej palce wślizgnęły się za jego bokserki...






Gabe

Niedługo potem Gabe siedział na krześle, a Lucy wcierała mu farbę w mokre włosy. Chłopak nie był nawet pewny na jaki kolor farbuje mu włosy, ale nie przeszkadzało mu to bardzo. Czuł jej palce na swojej głowie, zimne powietrze wlatujące przez otwarte okno. Nastolatka już miała sięgnąć po jednego z papierosów, gdy do pokoju wkroczyła Susan. Szare oczy jej syna i niebieskie oczy Hale popatrzyły na nią. Kobieta zrobiła zaskoczoną minę, widząc włosy swojego dziecka, lecz zaraz otrząsnęła się, krzycząc.
- G...Gabierlu! Co to ma znaczyć?! Masz to natychmiast zmyć! - zza okna zatrąbił jakichś samochód. Roztrzęsiona matka popatrzyła na okno, a potem na Gabe'a. Ściągnęła usta. - Jak wiesz, nie będzie mnie przez jakiś czas, ma być tu spokój! - ktoś naciskał na klakson jeszcze namolniej. - M..masz to jak najszybciej zmyć! A...a ona musi stąd wyjść! I to zaraz! - głos jej drżał. - I zamknij to okno! - wrzasnęła na odchodne, trzaskając drzwiami. Nastolatek uśmiechnął się złośliwie. Susan sama wiedziała że traci panowanie nad sytuacją. Wizyty u psychologa kosztowały, a już szczególnie tak częste. Gdy jej mąż odmówił uczestniczenia w tym całym zamieszaniu, powiedziała żeby nie wracał do domu. Nastolatkowi żal było ojca, ale niewiele miał w tej sprawie do powiedzenia. Idealne życie własnego dziecka, wymykało jej się z do niedawna jeszcze silnego uścisku. Musiała brać nadgodziny, częściej wyjeżdżać, a to ,choć większało jej pieniądze na 'leczenie' Gabriela, paradoksalnie zmniejszało jej kontrolę nad nastolatkiem. Sam Storm podejrzewał ją o romans z szefem, ale nie interesował się tym zbytnio. Lucy zapaliła papierosa i podała go szarookiemu, który zaciągnął się mocno. Usłyszał jak dziewczyna zdejmuje rękawiczki. Gdy odwrócił głowę w jej stronę zabrała mu fajka.
- No to teraz idź spłukać włosy - uśmiechnęła się do niego promiennie. Nastolatek wstał i poszedł do łazienki. Wchodząc pod prysznic na twarzy miał nikły uśmieszek. Przez miesiąc był w jakiś sposób ograniczany, niezbyt efektywnie co prawda, ale jednak. Teraz już nikt nie mógł go przed niczym powstrzymywać. Odkręcił goracą wodę, spokojnie dotykając swojego nagiego ciała. Lucy była tak ciepła dla niego. Choć nadal starała się utrzymać dozę dystansu i sarkazmu, to... Gabriel Storm miał już gdzieś to, że nie powinien sobie za dużo wyobrażać. Będzie robił co tylko chce. Choć akurat na Lucy Hale zależało mi dziwnie za bardzo. Wyszedł spod strumienia wody, mocząc posadzkę w łazience. Zakręcił kurek, po czym potrząsnął swoją głową, jak otrzepujący się pies. Osuszył trochę włosy ręcznikiem i spojrzał w zaparowane lustro. Przekrzywił leniwie głowę. Nie wyglądał źle, ba, wyglądał całkiem dobrze. Lucy przefarbowała mu włosy na biało. Wytarłszy się, założył na siebie bieliznę i, zostawiając resztę ciuchów na kafelkach podłogi, wyszedł. Zastał Lucy dopalającą papierosa, z glanami oraz resztą jej osoby rozwaloną na łóżku. Zagwizdała na jego widok.

Lucy

Z dni zrobiły się tygodnie, z tygodni powstały miesiące i nim Lucy się spostrzegła, był początek grudnia i wszędzie gdzie się dało, świąteczne ozdoby rzygały na nią swoją słodkością. Zima była jej ulubioną porą roku, a gdy śnieg utrzymywał się dłużej niż tydzień, czuła się jak w białym raju. Śnieżny puch skrzypiał jej pod glanami. Czułą się dobrze, naprawdę dobrze. Paliła fajka oglądając wystawy. Była ledwie 16, a niebo już było prawie czarne. Douszne słuchawki wybrzmiewały spokojne rytmy Eyes on Fire.
Przyglądając się stoisku z lampkami, poprawiła ciążącą jej torbę. Kątem oka zauważyła światła nadjeżdżającego autobusu. Jej postanowienie mówiło żeby szybko pobiegła na przystanek, ale uśpiony nastrój podpowiedział jej spacer. Ruszyła więc ospałym krokiem zostawiając w spokoju migoczące światełka.
Przechadzka zajęła jej 20 minut, ale nie interesowało ją to. Jej cel nie wiedział o jej pojawieniu się, więc nie miała ustalonej godziny. Gdy przechodziła przez furtkę wyjęła słuchawki i wepchnęła je do torby. Zapukała mocno w drewniane drzwi i dla lepszego efektu odwróciła się w stronę ulicy.
- Tak? - drzwi otworzył jej chłopak w roztrzepanych włosach. Ucieszyła się bo bała się że będzie musiała się najpierw skonfrontować z jego matką. Uśmiechnęła się i odwróciła się machając włosami. Tak, tak to właśnie robią w filmach. Wygląda efektownie.
- Gabe! Nie spodziewałeś się co? - zaśpiewała Lucy, zupełnie nie w jej stylu. Ostatnio wszystko co robi jest nie w jej stylu.
- Co ty tu robisz? Przecież...
- Świętuje koniec prawnej kary! Dokładnie miesiąc temu zabroniono nam sie widywać, właściwie to tobie ze mną, ale to nie ważne. - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się kątem ust. - Primo, musimy to oblać. Secundo, jakbyś czytał uważnie to wiedziałbyś że ważne jest tylko przez miesiąc. Mam prezenty! Wesołej Gwiazdki.- powiedziała Lucy i zrobiła krok w stronę drzwi.
- Co ta dziewczyna tu robi Gabriel?! - zagrzmiał kobiecy głoś Susan. Lu wywróciła oczami i bezgłośnie powiedziała " Zajmę się tym". Puściła mu oko i weszła do domu.
- Susan! Tęskniłam! Niech się pani nie martwi, jestem czysta. Odwyk dobrze mi zrobił i chcę po prostu spędzić czas z kumplem. Dalej Gabe, chodź na górę, nie krępuj się. Czuj się jak u siebie w domu. - powiedziała Lucy i zaczęła wchodzić po schodach. Na półpiętrze zatrzymała się i widziała jak Gabe wzrusza ramionami do matki i pokazuje jej żeby się nie denerwowała. Lucy zawyła w duchu ze śmiechu.
Gdy chłopak wszedł wreszcie do własnego pokoju, Lucy siedziała już na łóżku i podjadała ciastka, które znalazła na szafce nocnej.
- Mmm, dobre. - stwierdziła, gdy tylko zamknął za sobą drzwi.
- Lucy co ty tu do cholery robisz? - wykrzyknął przytłumionym głosem. Zdawał sobie sprawę że jego matka siedzi na dole i nasłuchuje każdego dźwięku. - Jesteś naćpana czy co?
- Nie, nie naćpałam się od tygodnia. Doceń to. Stęskniłam się, nie można?
- A tak serio?
- Serio, przyszłam się spotkać, odnowić kontakt i... zmienić ci image. - wstała z łóżka i podeszła do chłopaka. Od ich pocałunku w parku nie rozmawiali o tym i nie kontynuowali. Nie postanowili tego zakończyć, ani ciągnąc dalej. Była niewiadoma. Wyjęła z torby paczkę farb do włosów, malboro i foliowe rękawiczki.
- Chcesz mnie pofarbować? - zdziwił się chłopak, kryjąc skrępowanie jej bliskością.
-Biały. Pasuje ci? I żeby nie śmierdziało bardzo farbą... - podstawiła mu pod nos papierosy. Zaśmiała się widząc jego minę. - Z tymi fajkami to żartuję oczywiście. Twoja matka się nie zorientuję, trzeba jej tylko pokazać że nie chcesz mnie wyruchać na tym idealnie zaścielonym łóżku.
- Nie mów tak głośno. - skarcił ją chłopak próbując zamaskować uśmiech na twarzy.
- Ja nie protestuję. Możesz mnie wziąć tu i teraz. - zaśmiała się i rzuciła mu farby.

czwartek, 17 marca 2016

Gabe

Na wpół zamknięte oczy Gabriela Storma pozostawały ślepe na uciekające przed nimi domy. Poprzedniego wieczora grzebiąc w odmętach YouTube'a znalazł remake jakiejś piosenki, a potem słuchał go już na okrągło. Miał go w głowie podczas śniadania, gdy spał, i podczas podróży autobusem. Znalazł nawet stare, nauszne słuchawki, sam nie wiedział kogo, więc ułatwiło mu to ignorowanie świata. Brunet pociągnął nosem, mrugając leniwie. Susan nie udało się załatwić psychologa od razu, więc, żaląc się synowi, samej sobie, oraz bóg wie czemu winnej patelni, musiała poprzestać na daniu nastolatkowi jedynie tabletek na uspokojenie. W tym momencie znajdowały się gdzieś w kieszeni plecaka Gabe'a. Myślał o tym co się stało poprzedniego wieczoru. Emocje nieco z niego opadły, jak się domyślał, z Lucy Hale też. Pewnie nawet nie wspomni o pocałunku, przecież taka buntowniczka jak ona całuje się z wieloma, z wieloma się pieprzy, więc czemu miałaby rozpamiętywać jak jakiś okularnik nieporadnie odwzajemnił jej całusa. Czyli mógłby o tym nie myśleć... Poczuł jak ktoś siada obok, ale to też nie za bardzo go obchodziło. Mimowolnie spojrzał na nogi pasażera koło siebie. Nieżadko ktoś siadał przy nim, najczęściej dziewczynki z młodszych klas, niezbyt dyskretnie gapiące się na niego, lub zwykli samotnicy bez znajomych z którymi mogliby iść do budy. Osoba obok nosiła glany i kabaretki, więc zaskoczony brunet podniósł wzrok na jej twarz. Tak jak pomyślał, to była Lucy Hale. Zdjął z uszu grające słuchawki i spojrzał w jej niebieskie oczy.
- Paliłeś? - zapytała bez ostrzeżenia, unosząc wysoko jedną brew.
- Hę? - chłopak nie spodziewał się takiego pytania. Wogóle nie spodziewał się że dziewczyna zacznie rozmowę. Pomijając już to że nie spodziewał się zobaczyć w szkolnym autobusie.
- Z mordy jebie ci miętówką, nie masz oryginalniejszego sposobu na maskowanie zapachu papierosów? - stwierdziła sarkastycznie. Uśmiechnął się się
zręcznie. Nastolatka miała zupełną rację, ale nie musiał jej tego mówić. Znalazł fajki, i jego sprawa co z nimi zrobi. Lucy Hale wydała z siebie krótkie 'pff' i to zakończyło ich rozmowę. Żółty autobus jechał dalej, a cisza nie wydawała się aż tak bardzo niezręcza jakby można się spodziewać. Storm miał nawet ochotę złapać dziewczynę za rękę, ale uznał to za przesadę. Nie są parka, a nawet przyjaciółmi, więc ten pomysł był szczególnie głupi. Wyszli razem z autobusu, jako ostatni, by nie musieć użerać się z falą śpieszących się bahorów. Dzień był nieszczególnie pogodny, ale przynajmniej nie zapowiadało się na deszcz. Pierwszą lekcją była biologia, więc musieli iść do ostatniej sali na najwyższym piętrze. Cały ten czas milczeli, ale Gabrielowi to nie przeszkadzało. Dopiero gdy postali trochę przed salą zorientowali się co się święci.
- A wy co, nie uczycie się? - zagadał Chris, jeden z większych kujonów. Odpowiedzią bruneta było jedynie zmarszczenie brwi.
- No przecież May dziś pyta - chłopak przewrócił ostentacyjnie oczami.

środa, 16 marca 2016

Lucy

- Pour me, pour me... One more drink, then I swear, that I' m going home... Pour me... - Luc nuciła pod nosem gdy ciepła woda spływała po jej karku. Łazienka zmieniła się w saunę pachnącą mango.
- Lucy, wyłaź! W tej rodzinie są też inni! - Will zaczął walić pięściami w Bogu ducha winne, drewniane drzwi. Lucy zawyła głośniej tytułowe Pour me i nalała na dłoń szamponu.
Była 6 rano, ale Lu obudziła się dużo wcześniej. Korzystając z tego postanowiła wziąć poranny prysznic, ale było jej tak przyjemnie po ciepłym strumieniem, że stała tu ponad godzinę i trzeci raz myła włosy. Myślała o wielu rzeczach, o szkole, Gabie, o tamtej nocy. Gdy spojrzała na to z perspektywy czasu, stwierdziła że zachowywała się jak gówniarz. Niczego bardziej nienawidzi niż zachowywania się jak gówniarz. Czysta hipokryzja.
Stwierdziła też że powinna zerwać kontakt z Gabem. Ma zły wpływ na niego i niszczy mu życie. Lubi go i nie chce żeby skończył jak narkoman. Gdyby to była Lexi to Lucy zaprowadziła by ją za rączkę na samo dno człowieczeństwa i granicę marginesu społecznego. Ale to nie była Lexi. To był Gabe, który znał jeden szczegół jej życia, który nie powinien wyjść na światło dzienne. Gdyby dowiedzieli się rodzice, szkoła, znajomi z "Kółka Narkomanii" zostałaby zlinczowana na milion sposobów. Rodzice załatwili by jej porcję psychologii, co zawsze uważała za przejaw słabości. Dyrektor stwierdziłby że zasłużyła na to, co przybiłoby ją w swojej coraz bardziej obniżającej się samoocenie. A ci ludzie którym imponowała? Odwrócili by się, a ona straciłaby punkt oparcia dla swojej dlaszej egzystencji w tej budzie. Jej szkolna reputacja opierała się na tym że brano ją za odważną i nie dającą sobie w kasze dmuchać dziewczynę. Gdyby okazało się że została wykorzystana jak szmaciana lalka przez jakiegoś oblecha, szczerze, upadłaby psychicznie. Brzmi banalnie, ale po głębszym zastanowieniu, tak właśnie prezentuje się jej sytuacja.
I wtedy pomyślała o Patricku. Czy on też by ją odrzucił? Nigdy nie wierzyła w miłość, więc nie była pewna czy to co "żywi" do niej Pat może uznać za prawdziwe. Ale przecież, w filmach i książkach, miłość jest piękna i idealna...
Podskoczyła gdy Will uderzył w drzwi po raz kolejny. Westchnęła, zakręciła kurek i wyszła z łazienki owinięta ręcznikiem.
- Już, wolne. Nie unoś się. - mruknęła i powędrowała do swojego pokoju. Will przeklął ją głośno i wszedł do zaparowanej łazienki. Dziewczyna ubrała się w ciemną tunikę i kabaretki, i wyszła. Wilgotne włosy postanowiła zostawić w spokoju. Wiatr je wysuszy.
Przeżuwała powoli tosta z Nutellą, gdy wparował Will. Usiadł na kuchennym krześle, postawił noge na stole i zaczął obcinać paznokcie u stóp.
- To za to że zużyłaś ciepłą wodę. - prychnął i uśmiechnął się. Lucy zawsze to obrzydzało i poczuła falę mdłości. Pokazała bratu faka i wyszła z kuchni. Postanowiła zjeść kanapki w autobusie. Trudno. Niechciało jej się dzisiaj iść pieszo do szkoły.
Autobus przyjechał po 5 minutach, a Lucy zdążyła dokończyć śniadanie, więc zadowolona weszła do pojazdu. Mina jej zrzędła gdy zobaczyła siedzącego Gaba przy oknie. Halo, miałaś zerwać z nim kontakt!  Przegryzła wargę i niepewnie ruszyła ku niemu.


Wiem możesz być dumna, że po prawie dwóch miesiącach dodałam i odpisałam. We like it xD

Gabe

Gabe siedział w wozie policyjnym, a słowa wypowiadane przez policjanta zupełnie po nim spływały. Porucznik Elliot Smith był amerykaninem, o dość ciemnej karnacji i włosach o wiele intensywniej czarnych, niż Storm, oraz dziwnie jasnych źrenicach, i mimo iż nie próbował prawić nastolatkowi morałów, był kompletnie ignorowany przez całą drogę na komisariat. Okularnik z na wpół zamkniętymi oczami, wpatrywał się w drzwi. Były nie zablokowane i mógłby wyskoczyć w każdej chwili. Gdyby był na tyle głupi. Dotknął opuszkami palców swoich ust. Pocałunki są chyba przyjemne. Za oknem migały mu coraz jaśniejsze napisy, to reklamy, to szyldy sklepów. To centrum miasta, haha. Szare oczy chłopaka powędrowały ukradkiem na, wciąż nie przystające się poruszać, usta policjanta. Mógłby go przecież pocałować, no nie? Może byłoby tak samo, a może lepiej niż z Lucy... Ciekawe co ten rozgadany gliniarz by zrobił... Ale Gabe nie powinien tego robić, ba, nie powinien o tym myśleć. Z drugiej strony jednak, ludzie w jego wieku, a nawet i młodsi, całują się, obściskują, uprawiają... seks.. Do cholery, nie jestem tak niewyżyty jak te głupie babszyle, no nie..?// skarcił się. Koniec tego pedalstwa, człowieku, to przecież obrzydliwe. Kiedy byli już blisko, co nie tylko sam spostrzegł, ale i został poinformowany przez pana Smitha zorientował się że nie wie co powie Susan. A niech to, będzie interesująco. Poczekał aż Elliot otworzy mu drzwi od wozu, po czym wyszedł. Czuł się nieco podenerwowany, ale mimo beznadziejności swojego położenia, starał się rozluźnić. To pierwszy wyskok, nic się nie stanie. Kiedy wszedł na komendę, już w zimnym korytarzyku dopadła go Susan. - Gdzieś ty był?! - huknęła na wstępie. Jej zwykle idealnie ułożone włosy były w nieładzie. - Umierałam ze strachu! I jeszcze ta niekompetentna banda ignorantów! Potraktowali mnie jak wariatkę! - głos jej się podniósł, a zrezygnowany Gabe wymienił znaczące spojrzenia z panem Smithem. W domu został zamknięty na klucz w swoim pokoju, co właściwie mu odpowiadało. Kobieta urządziła mu połączenie awantury, przesłuchania, wyrzutów i jeszcze czegoś. Od tamtego momentu, kiedy już wiedział że nie usłyszy od niej ani jednego słowa jakie chciałby usłyszeć, założył na swoją głowę niewidzialne pudło, od którego odbijało się całe 'mięso' którym w niego rzucała, i nie zdejmował go aż do znalezienia się w swoim pokoju. Późnym wieczorem, a może już nocą, zadzwoniła do niego Lucy Hale. Rzuciła ' sory za dzisiaj' i tyle po niej było. Nie próbował oddzwonić. Napisał jej wiadomość sms, 'k' i odłożył telefon. Usiadł na podłodze, plecami opierając się o białe drzwi swojej sypialni. Okulary zdjął. Słyszał dobiegający z dołu głos matki, próbującej od teraz, zaraz i na urwanie głowy, załatwić jakiegoś psychologa. Gabe westchnął ciężko, po czym, przeciągnął się, czując odrętwienie. Jutro pewnie nie pójdzie do budy...
by Heather - Land of Grafic