Na wpół zamknięte oczy Gabriela Storma pozostawały ślepe na uciekające przed nimi domy. Poprzedniego wieczora grzebiąc w odmętach YouTube'a znalazł remake jakiejś piosenki, a potem słuchał go już na okrągło. Miał go w głowie podczas śniadania, gdy spał, i podczas podróży autobusem. Znalazł nawet stare, nauszne słuchawki, sam nie wiedział kogo, więc ułatwiło mu to ignorowanie świata. Brunet pociągnął nosem, mrugając leniwie. Susan nie udało się załatwić psychologa od razu, więc, żaląc się synowi, samej sobie, oraz bóg wie czemu winnej patelni, musiała poprzestać na daniu nastolatkowi jedynie tabletek na uspokojenie. W tym momencie znajdowały się gdzieś w kieszeni plecaka Gabe'a. Myślał o tym co się stało poprzedniego wieczoru. Emocje nieco z niego opadły, jak się domyślał, z Lucy Hale też. Pewnie nawet nie wspomni o pocałunku, przecież taka buntowniczka jak ona całuje się z wieloma, z wieloma się pieprzy, więc czemu miałaby rozpamiętywać jak jakiś okularnik nieporadnie odwzajemnił jej całusa. Czyli mógłby o tym nie myśleć... Poczuł jak ktoś siada obok, ale to też nie za bardzo go obchodziło. Mimowolnie spojrzał na nogi pasażera koło siebie. Nieżadko ktoś siadał przy nim, najczęściej dziewczynki z młodszych klas, niezbyt dyskretnie gapiące się na niego, lub zwykli samotnicy bez znajomych z którymi mogliby iść do budy. Osoba obok nosiła glany i kabaretki, więc zaskoczony brunet podniósł wzrok na jej twarz. Tak jak pomyślał, to była Lucy Hale. Zdjął z uszu grające słuchawki i spojrzał w jej niebieskie oczy.
- Paliłeś? - zapytała bez ostrzeżenia, unosząc wysoko jedną brew.
- Hę? - chłopak nie spodziewał się takiego pytania. Wogóle nie spodziewał się że dziewczyna zacznie rozmowę. Pomijając już to że nie spodziewał się zobaczyć w szkolnym autobusie.
- Z mordy jebie ci miętówką, nie masz oryginalniejszego sposobu na maskowanie zapachu papierosów? - stwierdziła sarkastycznie. Uśmiechnął się się
zręcznie. Nastolatka miała zupełną rację, ale nie musiał jej tego mówić. Znalazł fajki, i jego sprawa co z nimi zrobi. Lucy Hale wydała z siebie krótkie 'pff' i to zakończyło ich rozmowę. Żółty autobus jechał dalej, a cisza nie wydawała się aż tak bardzo niezręcza jakby można się spodziewać. Storm miał nawet ochotę złapać dziewczynę za rękę, ale uznał to za przesadę. Nie są parka, a nawet przyjaciółmi, więc ten pomysł był szczególnie głupi. Wyszli razem z autobusu, jako ostatni, by nie musieć użerać się z falą śpieszących się bahorów. Dzień był nieszczególnie pogodny, ale przynajmniej nie zapowiadało się na deszcz. Pierwszą lekcją była biologia, więc musieli iść do ostatniej sali na najwyższym piętrze. Cały ten czas milczeli, ale Gabrielowi to nie przeszkadzało. Dopiero gdy postali trochę przed salą zorientowali się co się święci.
- A wy co, nie uczycie się? - zagadał Chris, jeden z większych kujonów. Odpowiedzią bruneta było jedynie zmarszczenie brwi.
- No przecież May dziś pyta - chłopak przewrócił ostentacyjnie oczami.
by Heather - Land of Grafic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz