- Pour me, pour me... One more drink, then I swear, that I' m going home... Pour me... - Luc nuciła pod nosem gdy ciepła woda spływała po jej karku. Łazienka zmieniła się w saunę pachnącą mango.
- Lucy, wyłaź! W tej rodzinie są też inni! - Will zaczął walić pięściami w Bogu ducha winne, drewniane drzwi. Lucy zawyła głośniej tytułowe Pour me i nalała na dłoń szamponu.
Była 6 rano, ale Lu obudziła się dużo wcześniej. Korzystając z tego postanowiła wziąć poranny prysznic, ale było jej tak przyjemnie po ciepłym strumieniem, że stała tu ponad godzinę i trzeci raz myła włosy. Myślała o wielu rzeczach, o szkole, Gabie, o tamtej nocy. Gdy spojrzała na to z perspektywy czasu, stwierdziła że zachowywała się jak gówniarz. Niczego bardziej nienawidzi niż zachowywania się jak gówniarz. Czysta hipokryzja.
Stwierdziła też że powinna zerwać kontakt z Gabem. Ma zły wpływ na niego i niszczy mu życie. Lubi go i nie chce żeby skończył jak narkoman. Gdyby to była Lexi to Lucy zaprowadziła by ją za rączkę na samo dno człowieczeństwa i granicę marginesu społecznego. Ale to nie była Lexi. To był Gabe, który znał jeden szczegół jej życia, który nie powinien wyjść na światło dzienne. Gdyby dowiedzieli się rodzice, szkoła, znajomi z "Kółka Narkomanii" zostałaby zlinczowana na milion sposobów. Rodzice załatwili by jej porcję psychologii, co zawsze uważała za przejaw słabości. Dyrektor stwierdziłby że zasłużyła na to, co przybiłoby ją w swojej coraz bardziej obniżającej się samoocenie. A ci ludzie którym imponowała? Odwrócili by się, a ona straciłaby punkt oparcia dla swojej dlaszej egzystencji w tej budzie. Jej szkolna reputacja opierała się na tym że brano ją za odważną i nie dającą sobie w kasze dmuchać dziewczynę. Gdyby okazało się że została wykorzystana jak szmaciana lalka przez jakiegoś oblecha, szczerze, upadłaby psychicznie. Brzmi banalnie, ale po głębszym zastanowieniu, tak właśnie prezentuje się jej sytuacja.
I wtedy pomyślała o Patricku. Czy on też by ją odrzucił? Nigdy nie wierzyła w miłość, więc nie była pewna czy to co "żywi" do niej Pat może uznać za prawdziwe. Ale przecież, w filmach i książkach, miłość jest piękna i idealna...
Podskoczyła gdy Will uderzył w drzwi po raz kolejny. Westchnęła, zakręciła kurek i wyszła z łazienki owinięta ręcznikiem.
- Już, wolne. Nie unoś się. - mruknęła i powędrowała do swojego pokoju. Will przeklął ją głośno i wszedł do zaparowanej łazienki. Dziewczyna ubrała się w ciemną tunikę i kabaretki, i wyszła. Wilgotne włosy postanowiła zostawić w spokoju. Wiatr je wysuszy.
Przeżuwała powoli tosta z Nutellą, gdy wparował Will. Usiadł na kuchennym krześle, postawił noge na stole i zaczął obcinać paznokcie u stóp.
- To za to że zużyłaś ciepłą wodę. - prychnął i uśmiechnął się. Lucy zawsze to obrzydzało i poczuła falę mdłości. Pokazała bratu faka i wyszła z kuchni. Postanowiła zjeść kanapki w autobusie. Trudno. Niechciało jej się dzisiaj iść pieszo do szkoły.
Autobus przyjechał po 5 minutach, a Lucy zdążyła dokończyć śniadanie, więc zadowolona weszła do pojazdu. Mina jej zrzędła gdy zobaczyła siedzącego Gaba przy oknie. Halo, miałaś zerwać z nim kontakt! Przegryzła wargę i niepewnie ruszyła ku niemu.
Wiem możesz być dumna, że po prawie dwóch miesiącach dodałam i odpisałam. We like it xD
by Heather - Land of Grafic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz