Biegał z uśmiechem, a otaczająca go zewsząd zieleń napawała chłopaka dziwnym spokojem. Uśmiechał się, nie będąc zmęczonym i kręcił się w kółko, nie czując zawrotów głowy. Było mu tak idealnie ciepło. Wbiegł na porośnięte trawą wzgórze, po czym zaczął się z niego staczać. Popatrzył w neutralne dla oka, niebieskie niebo. Zaśmiał się pod nosem. Nagle, powietrze wypełnione jakimś irytującym dźwiękiem, zaczęło drżeć i wibrować. Storm zmarszczył brwi i wykrzywił usta. Nie, nie, jeszcze chwile musi tu zostać. Otworzył leniwie zaspane oczy, czując dzwoniący telefon w spodniach. Z jakiej racji spał w spodniach? Spróbował sięgnąć ręką do kieszeni, ale zorientował się że to nie możliwe. Był zwinięty w kłębek, a skopana kołdra okrywała go niemal całkowicie. Kątem oka dostrzegł Lucy. Westchnął ciężko. Czy to miało miejjsce na prawde?
- Lucy... - wychrypiał, ignorując telefon w dżinsach. Powietrze w pokoju było ciężkie, ale Gabe'owi zupełnie to nie przeszkadzało. Owinął się szczelniej. - Która... jaki dziś dzień? - mlasnął, czując że pozycja w której leży jest nieco niewygodna. Nie chciało mu się rozbudzać, nie otwierał więc oczu, lecz nie zamykał ich do końca, wiedząc że trawiasta dolina chętnie przyjęłaby go z powrotem w swoje ramiona. Poruszył łopatkami i usłyszał chrupot kości.
- Sobota, po piętnastej - odrzekła spokojnie dziewczyna.
- Piętnastej?! - zerwał się Gabriel, czując się niemiło wyrwany z błogiej rzeczywistości.
- Nie, tak serio to nie wiem, Jezu, od razu drzesz morde - przewróciła niebieskimi oczami i sięgnęła po fajki. Zbyt szybko zbudzone, poobijane mięśnie okularnika, wyrażały sprzeciw. Nastolatek zjechał dłonią wzdłuż ciała, poszukując komórki. Uff, dopiero jedenasta. To matka dzwoniła. Trzeba będzie wymyślić jakiś pretekst, coś się znajdzie. Spojrzał jeszcze raz na dziewczynę.
- Lucy, zgłosisz to... - zaczął o wiele mniej pewnie niż wczoraj. Spokój ulotnił się jak dziwne składniki ciasta Lexie i Gabe z powrotem został zagubionym w tym dziwnym świecie narkotyków i buntu kujonem.
- Nie - tak, zdecydowanie się zgubił. Trzeźwa Lucy Hale była szorstka i bardziej obeznana na tym grząskim i niepewnym gruncie. To jednak było nieco co innego. Musiała to zgłosić, to było..
- Nawet nie próbuj mnie namawiać, to moja decyzja - zaciągnęła się. Spojrzał na nią szarymi oczyma, nie rozumiejąc jej logiki.
by Heather - Land of Grafic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz