Kiedy dotarł do domu był zupełnie spokojny. Po drodze zebrał się w sobie i zadzwonił do Susan. Choć wyrzutów ze strony rodzicielki nie ominął, to dowiedział się że matka wróci dopiero wczesnym wieczorem. Zamknął za sobą drzwi i sięgnął do butów. Już zaczął rozwiązywać jedną z zasyfionych białych sznurówek, gdy do głowy wpadła mu nie do końca tuzinkowa myśl. Właściwie trochę głupia. Zostawił kurtkę przeciwdeszczową na wieszaku i zaczął wchodzić na górę. Kiedy ostatnio był sam w domu? Gdy matka wyjeżdżała, co zdarzało się raczej rzadko, choć ostatnio coraz częściej, w mieszkaniu zawsze był ojciec. Victor Storm był z natury spokojny i o wiele mniej rygorystyczny niż małżonka. Ciągnąc za sobą na wpół rozsznurowane buty, Gabriel stawiał kroki na drewnianej podłodze. Sięgnął do klamki łazienki, która wydała mu się dziwnie czysta. Wydał się sobie jakiś nieczysty, nie pasujący do idealnie utrzymanego mieszkania. Stał kilka chwili przy wejściu, trzymając swoje dłonie o długich palcach kilka centymetrów od klamki. W końcu nacisnął ja i wszedł do pomieszczenia. Wkroczył do wanny w butach, wyjmując telefon i kładąc go na brzegu zlewu. Usiadł na dnie i włożył korek w odpływ. Westchnął, nie wierząc w to co robi. Przekręcił kurki i oparł plecy o ściankę wanny. Szum wody zagłuszył w końcu ciszę która dręczyła jego umysł. Właściwie czemu matka została dłużej? Gdzie pojechała? Poczuł ciepło oblewające mu kostki. Jego szare oczy popełzły po pomieszczeniu. Było całkiem spore, tak przynajmniej mu się wydawało. Przekręcił kurki jeszcze mocniej, sprawiając że strumień wody stał się silniejszy, a szum głośniejszy. Przyjrzał się sobie pobieżnie. Ubrania już poruszały się pod wpływem przemieszczania się cząsteczek brudnej wody. Wyjął korek. Płyn jednak płynął na tyle szybko by ilość wylewanej się wody była równa ilości dolewanej. Gabriel zanurzył głowę. Odgłosy były jeszcze silniejsze. Nastolatek wypuścił z ust parę bąbelków powietrza i wstał. Woda ściekała z nieo, dy patrzył co najlepszego przed chwilą robił.
Gdy umyty wyszedł z wanny, kapiąc na posadzkę sięgnął po ręcznik i telefon, po czym wyszedł z łazienki. Idąc do swojego pokoju wiedział że kapało z niego, ale używając sporej siły woli, zignorował to. Przekroczył próg swojego pokoju i zamknął drzwi. Jego własne cztery ściany wydały się, tak samo jak ta głupia klamka, czyste i obce. Przecie przed chwilą się mył. Walnął się na idealnie pościelone łóżko i usłyszał telefon. Usiadł nerwowo i sięgnął po wibrującą komórkę. W pośpiechu nie spojrzał nawet kto dzwoni. Bo kto inny niż Susan? Odebrał przybko.
- Tak? - zapytał szybko, uświadamiając sobie że zamoczy telefon. Tak jak łózko, ciuchy i podłogę.
- Gabe, tak? - usłyszał głos, z pewnością nie należący do jego matki. Kilka sekund zajęło mu identyfikowanie owego głosu. Męski, niezbyt niski. - Słuchaj, mam ci coś ważnego do powiedzenia.
by Heather - Land of Grafic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz