Piórko zaczęło wirować w jego oczach, wzlatywało i rosło. Jednak gdy Lucy odłożyła je poza zasięg szarych oczu Gabriela, wszystko zwinęło się i wróciło do sztywnej normalności. Ostre kanty stołu, wyraźna twarz nastolatki i dwoje niebieskich oczu patrzących przez niego. Wypuścił z siebie powietrze szybkim, przerywanym oddechem. Czuł suchość w ustach, a zimno pomieszczenia sprawiało, iż dziwił się, że z ust dziewczyny nie wypływają obłoczki pary. Patrzyła się na niego apatycznie, z lekko otwartymi oczami, prawie nie mrugając. Wszystko wokół wydało mu się zastałe w bezruchu, może nawet... martwe? Nieruchome, jak stare fotografie, o których powodzie powstania nikt nie pamięta. A przecież nic złego się nie stało. Przecież się kochali... Czy tak to powinno wyglądać? Siedziała, jej palcami sporadycznie wstrząsał lekki dreszcz, a co dłuższą chwilę powieka wolno zakrywała zaczerwienioną gałkę oczną, nie patrzącą na nic, co on mógłby dostrzec. Storm czuł się jakby wszedł w jakiś stary film, do którego fabuły nie należał. Był jedynym prawdziwym elementem tego groteskowego obrazka. To nie było dobre. Chciał by znowu należeli do siebie, chciał pozbyć się tego chłodu i odrętwienia, chciał wyjść, teraz, natychmiast. Jednak kilka minut później, nadal siedział tyłkiem na krześle, słysząc narzekanie każdej kości w ciele. Lucy Hale poruszyła się na krześle. Podniósł się ciężko, jakby miał siedemdziesiąt lat, nie siedemnaście. Przeszedł kilka kroków w stronę dziewczyny, obkręcającej głowę w jego stronę. Dotknął jej ręki, na co zareagowała szybkim zaciśnięciem palców. Nie mógł już być w tym domu.
- Chodźmy - powiedział ochrypłym głosem, chwytając nastolatkę za dłoń. Wstała, dała się przeprowadzić do przedpokoju, po czym założyła niechlujnie buty. Podczas wiązania sznurówek trampków, Gabriel przyglądał się swojej miłości. Coś było z nią nie tak i dręczyło go to, że nie znał przyczyny jej zachowania. Może nie powinien naciskać, może to wczorajsza noc. Złapał jej szczupłą dłoń, lecz nie doczekał się niemalże żadnej reakcji. Musiał coś zrobić! Byli młodzi, ich miłość była gorąca, parzyła do białości, wiedział o tym. Byli nieprzewidywalnym potokiem emocji, nie zastałą kliszą nieodtwarzanego filmu! Musieli żyć, musieli płynąć dalej, bo jak inaczej mogli pozostać razem. Przecież ich uczucie tętni życiem!
Jednak jedyne co zobaczył, to jej niewidzące niebieskie oczy i dziwny uśmieszek. Musi być dla niej lepszy, to jego wina. Kiedy wyszli z domu, nawet nie zamknął drzwi na klucz. Prowadził ją tam, gdzie było głośno, było ciepło, było tłoczno, duszno i żywo. Nieświadomie przyśpieszył kroku, ciągnąc za sobą Lucy. Ocknie się, na pewno się ocknie, to jakieś głupie wrażenie, chwilowy nastrój.
by Heather - Land of Grafic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz