wtorek, 23 sierpnia 2016

Gabe

Wieźli go gdzieś, przed oczami rozmazywał mu się obraz. Kulka lodu, którą dała mu Lucy, roztopiła się, pozostawiając brudny, mokry ślad na jego dłoni i policzku. Samochód podskoczył na jakiejś nierówności i Gabe stęknął z bólu. Gliniarz prowadzący samochód chyba coś do niego mówił. Nie słyszał wyraźnie słów, ale czuł, że i tak nic z tego nie rozumie. Jakie narkotyki? Zmarszczył brwi, w grymasie bólu i irytacji, połączonych z ogólną bezsilnością. Nagle, zatrzymali się. Storm zamrugał kilka razy, starając się wyostrzyć obraz. Zobaczył jakieś krzaki, białą ścianę, a potem szyba samochodu została zasłonięta przez glinę otwierającego drzwi. Szatyn spojrzał w górę, na surową twarz mężczyzny. Przekrzywił nieco głowę, a obolała szyja dała o sobie znać.
- Wstawaj - mruknął facet, widocznie z czegoś niezadowolony. Nie wyglądał jakby miał zamiar mu pomóc. Gabe nie zamierzał go prosić, nie był słaby. Zacisnął zęby i zaczął się podnosić z siedzenia, lecz po chwili wypadł z samochodu. Brudna kałuża chlusnęła mu w twarz.
- Jezu Chryste... - nastolatek mógł sobie wyobrazić, jak policjant przewraca oczami. Poczuł rękę dorosłego, chwytającą jego łokieć i ciągnącą do góry. Usłyszał trzask zamykanych drzwi. Rozejrzał się wokoło, po czym rozpoznał zimne, białe mury szpitala imienia świętej Barbary. Teraz nie miało to znaczenia. Był niewinny, lecz to również nic nie zmieniało. Mieli coś na niego, a on nie słyszał nawet co. Jednak bez względu na zakończenie tej całej farsy, matka mu tego nie daruje. Tak, Storm miał stuprocentową pewność, że już znalazła mu jakiś poprawczak ze szczególnie ostrym rygorem, oraz załatwiła codzienne sesje z jakimś porąbańcem. Weszli przez szklane drzwi z czerwonym krzyżem po środku. Gliniarz wyjaśnił coś zwięźle jakiejś pielęgniarce, po czym zaczął ciągnąć chłopaka w stronę schodów. No oczywiście, to nie tak, że zaraz padnie, a tuż bok była winda. Mimo to, Gabe nie dyskutował. Wiedział, że nie przyniesie to żadnego efektu. Wspinali się po schodach, zdecydowanie za szybko. Co kilka stopni nastolatek kaszlał przeraźliwe, czym wywoływał jeszcze większą złość u policjanta. W końcu, dotarli na pierwsze piętro, gdzie jakaś kobieta, chciała "przejąć" Storma. Policjant, odwarknął tylko, że to oskarżony, więc sam musi się nim zająć.
- Oh, da pan mu spokój, przecież ledwo chodz - ofukała go pielęgniarka. Oburzony, puścił Gabe'a, lecz przed tym, jak został zabrany do lekarza, powiedział;
 - Ciesz się ostatnimi chwilami wolności, cholerny ćpunie.

Leżąc na miękkim łóżku, patrzył się jak deszcz leje na zewnątrz. Był czysty, opatrzony i rozumiał już wszystko. Dolna warga drżała mu, kiedy o tym myślał. Po polikach, spływały mu łzy. W koszu na pranie, znaleziono obciążające go dowody. Postanowił, że się przyzna, bo skoro i tak zostanie ukarany, za coś, czego nie zrobił, to czemu ma niszczyć życie również jej? Choć zdawał sobie sprawę, że na strzykawce będzie DNA Lucy, nie jego, miał to gdzieś. Był rozdarty, nie mogąc jej wybaczyć, a jednocześnie, nie winiąc jej za nic. Najbardziej bolała go niepewność ich, a właściwie jej uczucia. Jaki to wszystko ma sens, skoro i tak zmarnują mu życie. TE kilka miesięcy znajomości, wydawało się tak długim okresem czasu. Te wszystkie decyzje, z jego perspektywy, miały prowadzić tylko do tej chwili, do jego upadku. Ha! Jaki naiwny był kiedyś, próbując nadać swojemu życiu jakąkolwiek inną drogę, niż ta, która prowadziła do dna, końca, do śmieci. Widział przed sobą jej piękne, niebieskie oczy, jej śliczny uśmiech, cudowne włosy i myślał, że ona już dawno to zrozumiała. Pojęła ten sens życia, który polegał na jego braku. Życie nie miało sensu. Za zamkniętymi na klucz drzwiami robiło się coraz ciszej. Ręce Gabriela drżały, kiedy pisał  długopisem na chusteczce. W półmroku lśniła podłączona do niego kroplówka. Po co podtrzymują go przy tej nędznej egzystencji. Kiedy skończył list, dalej padał deszcz. Świetna zima. Odrzucił okrycie, po czym postawił nagie stopy na posadzce. Dzięki miłym lekarzom, którzy nafaszerowali go lekami, prawie nie czuł bólu. Już kilka godzin temu, znalazł miejsce na przewiązanie podartej pościeli. Drżąc z zimna i strachu, zawiązał pętle na końcu prowizorycznej liny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

by Heather - Land of Grafic