niedziela, 1 listopada 2015

Gabe

Nie widział celu w jakim go tu zabrała. To prawda, widoki były na prawdę urokliwe, statki, liście, woda i wczesna jesień w miasteczku. Nastolatek nie mógł jednak uwierzyć, że tak osławiona Lucy Hale, może oddawać się tak melancholijnemu zajęciu jakim było obserwowanie krajobrazu Kornson Hill. Teraz czuł się trochę sfrustrowany. Siedząc w jej kurtce zarzuconej na plecy, zupełnie już chyba śmierdząc jej petami, patrzył jak połyka tabletkę, nie był pewien co ma zrobić. Dzięki ci Albercie za twoje trudne dziecko.  Szatynka już połknęła tabletkę i nie mógł już nic zrobić. Przez myśł przemknęła mu próba wywołania u dziewczyny odruchu wymiotnego, lecz nie uznał pomysły za dobry. Nie dość że mogłaby agresywnie zareagować na, w jej mniemaniu, marnotrawstwo narkotyku, to i tak miała drugą tabletkę. Równie dobrze mógłby poprosić policję o przeszukanie jej domu, a tego by mu nie wybaczyła. Poza tym, pomijając fakt że uważał wszelkie odmiany donosicielstwa za podłość, nawrócić Lucy Hale wydawało się niemal tak trudno jak Hofmanna.
 - Działanie kwasu lizergowego odczujesz pewnie dopiero za ponad pół godziny - głupio mu było wypowiadać fakt zapewne dla niej oczywisty - Może bezpieczniej by było żebym w tym czasie odprowadził cię do domu? - zaproponował. Czuł niemal przymus dopilnowania by nie stało się jej nic złego gdy jest przy nim. Był to swego rodzaju obowiązek, który powinien wypełnić, nawet wziąwszy pod uwagę to ,że był dla niej jedynie spedalonym kujonem z nieciekawym życiem. Panna Hale nie zauważała jakiejkolwiek potrzeby protekcji swej osoby. Zaśmiała się.
 - Nie dziękuje drogi Gabrielu, sama się chyba nie zgubię, na tej jakże kurewsko długiej drodze - udała oficjalny ton, skupiając swoje niebieskie spojrzenie na jakimś starym statku płynącym po rzece. Storm cicho wypuścił powietrze. Szesnastolatka spojrzała na niego rozbawiona. - Nie chmurz się Gabrysiu, możesz jeszcze się namyślić i będzie ciekawie - powiedziała, z uśmieszkiem zdejmując mu z głowy karmazynowy liść klonu. 
- Nie, dzięki, obejdzie się - mruknął, kiedy dziewczyna chowała liść do znoszonej torby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

by Heather - Land of Grafic